Wes nie ma smykałki do "normalnych" konwencji, dlatego siłą jego filmów jest odrealnienie świata przedstawionego i przeniesienia go np.do snu (Koszmar z ulicy Wiązów) lub też zabawa konwencją(Krzyk). W przeciwnym wypadku nie radzi sobie ze skryptem(bzdury i głupoty), obsadzaniem aktorów(fatalny Pullman), normalnym tokiem narracyjnym(idiotyczna narracja z offu), akcją filmu(denerwujące przeskoki lokacyjne), tworzeniem dialogów(nienaturalne i nie pełniące żadnej roli). Za to klimatycznie(voodoo, mroczna strona rajskiej wyspy) i efekciarsko(świetne pod względem wykonania jak i inscenizacji sceny omamów i snów) jest naprawdę nieźle. Szkoda jednak,że reżyser nie potrafi łączyć elementów fantasy z ciekawą fabułą i autentycznie strasznymi środkami przekazu, a jeśli już to robi, to zawsze w jakimś elemencie pojawiają się zgrzyty. Na papierze zapewne wyglądało tu dużo lepiej. Horror klasy B z naciskiem na B.
Czy ja wiem czy jest taki zły? Jak na horror jest całkiem spoko, moim zdaniem Craven wyrzeźbił dobry film i zupełnie dobrze się go ogląda. Choć w bitwie filmów grozy z elementami voodoo przegrywa z takim np. "Harrym Angelem".